Po porannej pobudce
zjedliśmy śniadanie i postanowiliśmy iść po pływać. Przebrałam się w mój nowy
struj kąpielowy. Do torebki włożyłam okulary przeciw słoneczne, mleczko do
opalania i ręcznik. Poczekałam jeszcze na Olę i na Lize. Obie wyglądały
ślicznie. Wyszłyśmy z domku. Chłopcy patrzyli się na nas jak na obrazki. Harry
przygryzł dolną wargę. Zaczęłyśmy się śmiać. Poszliśmy pomost. Chłopaki od razu
powskakiwali do wody, a ja z dziewczynami położyłyśmy się na kocu i się
opalałyśmy. Zamknęłam oczy i odprężyłam
się. Promienie słonica łaskotały moja twarz. Szum wody łączył się ze śmiechem
chłopaków. Nagle śmiechy ucichły. Co oni
kombinują? Nagle poczułam na swojej tali czyjeś duże, mokre ręce. Otworzyłam
szybko oczy. Zobaczyłam szeroki uśmiech loczka. Zarzucił mnie przez ramie i
zaczął biec po pomoście do wody. Wiedziałam co chce zrobić. Wzięłam szybko
wdech i poczułam że jesteśmy pod wodą. Szybko się wynurzyłam. To wszystko
wydarzyło się tak szybko że nie zdążyłam zareagować. Szybko ruszyłam na brzeg,
ale coś a raczej ktoś mi nie pozwolił. Mianowicie tą osobą był Harry. Z uśmiechem
i parą słodkich dołeczków Zbliżał się szybko do mnie. Zaczęłam szybko uciekać. I
tak to nic nie dało bo kochany Louis złapał mnie i razem z Lokersem wrzucili
mnie do głębokiej wody. Do głowy wpadł mi świetny pomysł. Nie wynurzałam się tylko
odpłynęłam na drugi stronę jeziora i niepostrzeżenie wyszłam na brzeg.
„Oczami Harrego”
Razem z Louisem
staliśmy i śmialiśmy się. Patrzyłem w miejsce gdzie powinna się wynurzyć Łucja.
Zacząłem się niepokoić i Lou widocznie też bo wskoczył do wory co chwile się
wynurzając. Robiłem to samo.
- Łucja! – krzyknął niebiesko
oki z trudnością wypowiadając jej imię. Zaczęliśmy krzyczeć i ją szukać. Reszta
tez to zauważyła i do nas dołączyli. Szukaliśmy i szukaliśmy. Nie było po niej
śladu. Nagle usłyszałem za sobą damski głos.
- Kogo szukacie? – powiedziała
z drwiną. Szybko się odwróciłem. To była ona. Podbiegłem do niej i ja
przytuliłem.
- Nigdy więcej mi
tego nierób. – wyszeptałem ale ona to usłyszała i cichutko zachichotała. Strasznie
się o nią martwiłem.
- Ej! Głodna jestem! Idziemy
coś zjeść?! – krzyknęła do reszty gdy się od niej oderwałem.
***
Dzień minął nam
szybko. Powoli zachodziło słonce. Wszyscy siedzieliśmy w domku chłopaków. Są na
prawdę fajni. Rozejrzałem się po salonie. Nigdzie nie widziałem Łucji. Wstałem
cicho i potajemnie wyszedłem z domku, choć i tak by nikt nie zauważył że mnie
nie ma. Byli za bardzo wciągnięci w rozmowę. Spacerowałem po brzegu jeziora.
Spojrzałem na pomost. Siedziała tam dziewczyna o rudych włosach i okularach.
Jej piękne niebieskie oczy połyskiwały w świetle zachodzącego słonica. Otaczała
nas cisza którą przerwał podmuch wiatru. Liście drzew zaszumiały. Woń kwiatów i
drzew roznosiła się po całej łące. Woda obijała się o brzeg i pale od pomostu. Przymknąłem
oczy wciągając świeże powietrze. Gdy je otworzyłem spojrzałem na dziewczynę. Na
jej policzku pojawiła się mała, pojedyncza łezka. Wyszeptała coś ale nic nie mogłem wyczytać z
jej ust. Powoli podszedłem do niej.
- Wszystko w
porządku? – zapytałem. Łucja wzdrygnęła się. Zaskoczyłem ją.
- Tak. Wszystko gra. –
uśmiechnęła się lekko odwracając się do mnie przodem. – Piękny widok. –
wyszeptała.
- Tak. – również wyszeptałem.
Nie patrzyłem na zachód słonica lecz na nią. Była taka śliczna, delikatna, bez brona.
Usiadłem koło niej i przytuliłem ją do
siebie. Nie wiem ile tak siedzieliśmy ale gdy wróciliśmy do swoich domków było
już ciemno.