niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 2

Witam znowu!
Mam nadzieje że ostatni rozdział wam się podobał.
Nadzieja matką głupich.
Oj tam, oj tam.
Nie było mnie długo.
Znowu -_-
Brawo ja. Ale wy już się pewnie przyzwyczailiście.
No i co z tego. I tak was przepraszam.
Nie przeciągając dalej...
Zapraszam do czytania ;)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siedziałam na drewnianym, starym krześle, w jakimś gabinecie. Kazano mi tu czekać aż przyjdzie jakiś koleś i to wszystko mi wyjaśni.
Owe pomieszczenie było duże, pełne jakiś rzadkich kwiatów i półek ze starego drewna z przeróżnymi grubymi książkami.
Zamiast jednej ściany było wielkie okno wychodzące na piękny ogród. Z sufitu zwisał piękny szklany żyrandol. Meble były z ciemnego drewna, takiego samego jak półki na książki. Ściany były beżowe, co idealnie pasowało do mebli i kwiatów.
W jednym z rogów pomieszczenia stała duża klatka, a w niej mnóstwo małych kolorowych ptaszków, które ćwierkały radośnie, a ich śpiew roznosił się po gabinecie.
Na dębowym biurku stała ciepła herbata, która pięknie pachniała i kilka teczek z jakimiś dokumentami.
Nagle drzwi lekko się uchyliły. Słyszałam fragment czyjejś rozmowy. Do gabinetu wszedł starszy mężczyzna o długich czarnych włosach i brodzie. Oczy miał błękitne. Był wysokim i masywnie zbudowanym mężczyzna. W jego włosach i brodzie było widać kilka dredów i warkoczyków z drewnianymi koralikami, ładnie rzeźbionymi. Wyglądał naprawdę ciekawie.
Spojrzał w moja stronę i uśmiechną się pogodnie. Podszedł do biurka i usiadł na wygodnym fotelu za nim. Spojrzałam w jego oczy. Nie wyrażały żadnych uczuć, za to jego twarz była rozpromieniana.
- Jak się czujesz? - zapytał. Jego głos był gruby, ale przyjemny dla uszu.
- Bywało lepiej. - odpowiedziałam. - Czy może mi pan powiedzieć gdzie jestem i czego ode mnie chcecie? - powiedziałam spokojnie.
- Czy uwierzysz w to, że te opowieści o różnych stworzeniach mitologicznych i  baśniowych istnieją na prawdę? - powiedział poważnie. Spojrzałam na niego dziwnie i zaczęłam się śmieć.
- To są jakieś jaja, tak? Nie wierzę w takie bajeczki. - powiedziałam lekko poirytowana.
- To zaczyni w nie wierzyć. Bo one cię otaczają. Spotykasz je na co dzień. Myśląc że mijasz zwykłego przechodnia możesz mijać właśnie wilkołaka, wampira czy elfa lub kogoś innego. - mówił z to taką powagą, że mina mi zrzedła.
Czy to prawda? Czy to co on mówi jest prawdą?
- Co to za miejsce? - miałam tyle pytań, a wybrałam akurat to.
- Jest to szkoła dla takich osób jak ty. - powiedział, ale ja nie zrozumiałam o co mu chodzi.
- To znaczy?
- Nie jesteś zwykłą dziewczyną. Jesteś niezwykła, jedyna w swoim rodzaju. Urodzona z ludzkiej kobiety i spłodzona przez człowieka. A jednak jesteś mieszanką wielu stworzeń. Nie wiemy jeszcze jakich. - moja mina mówiła jedno "Ty kurwa jaja se ze mnie robisz!". - Obserwowaliśmy cię przez dłuższy czas. Chcę cię nauczyć jak odkrywać i panować nad swoimi talentami i naturą. Zgodzisz się na to?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I co tu wam powiedzieć?
Jak wam mijają wakacje?
Jak podobał się wam ten rozdział?
Wiem był trochę nudny, krótki i miał w sobie dużo opisów. Ale myślę że niedługo akcja się rozkręci.

Pozdrawiam...
          .... Ulcia